Przepis pochodzi z lat pięćdziesiątych, od kucharki księdza proboszcza z Gozdowa.
Na ok. 24 pączki.
Składniki:
- 4 żółtka
- kostka drożdży (100 g)
- 3 łyżki cukru
- 1/4 kostki margaryny
- 1 łyżka octu
- 1/2 l mleka
- szczypta soli
- 700 g maki + ok. szklanka do podsypywania
- 3 łyżki oleju (rzepakowego lub słonecznikowego)
- marmolada o smaku różanym lub inna
Żółtka z solą i rozkruszonymi drożdżami rozetrzeć kulką w misce na jednorodną masę. Mleko z cukrem podgrzać w garnku. Ma być BARDZIEJ niż letnie!
Margarynę rozpuścić. Do mieszany drożdży z żółtkami i solą wlewamy mleko z cukrem, 3 łyżki oliwy, łyżkę octu, rozpuszczony tłuszcz oraz 700 g mąki.
Wyrobić ciasto kulką. Bez szaleństwa. Maksymalnie 4 minuty.
Przykryć miskę ściereczką i zostawić na 15 minut.
Podgrzać olej w garnku (na 4 pączki).
Stolnicę posyp mąką, podobnie ręce i łyżkę. Uchylić szmatkę i nabrać czubatą łyżkę ciasta. Rozłożyć je w formie placka na dłoni. Na środku położyć marmoladę i pozbierać boki ku gorze, formując sakiewkę. Zalepić wszystkie dziury i położyć tą częścią ku dołowi na stolnicy.
Smażyć aż zrobią się lekko brązowe. Najlepiej po pierwszym pieczeniu spróbować czy nie jest surowy w środku.
Wyciągać z oleju i odsączyć na papierowym ręczniku. Po ostygnięciu posypać lub obtoczyć w cukrze pudrze lub polać lukrem.
Brawa dla Dużego:) Jeśli choć trochę zostało, może mi podeślesz?
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Wow, pozazdrościć zapędu. :)
OdpowiedzUsuńMagda,
OdpowiedzUsuńco za pączki!
Duży ma złote ręce.
Zaprosicie mnie?
Pysznego dnia!
Piękne! Masz talent w domku!
OdpowiedzUsuńpięknie wyszły:)
OdpowiedzUsuńTo jest dowód na to , że gdy facet czegoś zapragnie to jest gotów zrobić naprawdę wiele :):):)
OdpowiedzUsuńWspaniałe te paczki ... że też kulinarne pragnienia mojego faceta ograniczają się do fasolki z boczkiem ! ECH !!!
Szacun dla Dużego! Ale chętki na pączka dostałam :)
OdpowiedzUsuńPójdę w przerwie kupić. Właśnie sobie pomyślałam,że pączki mogę sama robić, bo do tego piekarnik nie potrzebny... ;)
Piękne!
OdpowiedzUsuńUkryty talent:)
Zapisuję przepis, bo jak widać warto!:)
Madzia, a Dużemu zapach pączkowy nie przeszkadzał ???
OdpowiedzUsuńWspaniały ten Twój mężczyzna. Mój nigdy by się za pieczenie nie zabrał... :)
OdpowiedzUsuńNic tylko pogratulować faceta! Mój też z tego rodzaju - tylko on zostając sam w domu ma upodobanie do tortu z bitą śmietaną ;)
OdpowiedzUsuńAle masz wielkiego Dużego:-), takie pączusie Wam wyczarował zdolna bestia, bo pączki to kapryśne potrafią być:-). Gratulacje dla Dużego więc:-)
OdpowiedzUsuńHa ha a ja testowałam te pączki na sobie :) super ciasto! Powiedz Dużemu, że z wielką ochotą czekam na jeszcze jedną partię, tym razem poproszę z powidłami śliwkowymi, bo ze mnie prawdziwa Poznanianka i różanych wyrobów nie lubię tak jak Biklego ;) MS
OdpowiedzUsuńNiektóre to mają szczęście... ;)
OdpowiedzUsuńPączki pierwsza klasa :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wiesz ale uwielbiam Twoje czytać wpisy!!!
Pozdrawiam
Jak na pierwszy raz,to prezentują się wspaniale:)
OdpowiedzUsuńgratulacje:)
zapraszam do mnie po nominację:)
jestem pod wrażeniem, tylko pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńPiękne :) Ale nie wiem czy w moich standardach pieczony pączek to dalej pączek ;) Niemniej pewnie jadłabym, aż by się uszy trzęsły.
OdpowiedzUsuńA mam pytanie co do tej margaryny - skoro i tak się ją rozpuszcza, to nie lepiej po prostu użyć olej rzepakowy? Jest zdrowszy, ma najlepszy skład tłuszczowy i nie ma smaku ani zapachu :)