środa, 22 lutego 2012

Zimowe retrospekcje

Nie będzie kulinarnie tym razem. Chyba na dobre pożegnaliśmy zimę. Cieszę się, że udało nam się zbudować monstrualnego bałwana, w jedyny dzień kiedy było to możliwe. Pomimo zacinającego śniegu, który padał tego dnia non stop, postanowiłam z Małym zbudować bałwana. Wydawało mi się, że podobnie jak podczas poprzednich prób, nie uda nam się utoczyć kuli, bo śnieg był mało podatny. Ale zacięłam się i skulona wpół toczyłam kulkę po ogrodzie. Zaczynałam od maleńkiej kuleczki, która po 20 min zamieniła się w ogromną kule o średnicy co najmniej 1 m. Spocona, z przekrzywiona czapką, sapiąca, dotoczyłam w końcu kule na środek ogrodu. Dumna z efektu przystąpiłam do zrobienia kolejnej. Mały zabrał się za robienie głowy. W międzyczasie kula tuż przed końcem zdążyła mi się rozpaść ale działałam dalej. Znów zasapana dokulałam się do czekającej kuli nr 1. No...  i zrodził się problem... Jak nałożyć jedną na drugą? Sapałam, próbowałam a w efekcie musiałam zmniejszyć ją znacznie aby udało mi się ja podnieść. Z trzecia utoczoną przez Wojtusia poszło już gładko. W efekcie stworzyliśmy przemiłego kumpla śnieżnego o imieniu Franciszek. Miała militarna czapkę na głowie, szalik i "orzechowe" oczy. Uśmiechał się... Niestety następnego dnia skłonił się w pas i ... runął. Dośka przeżywała ten fakt z nieukrywaną wrażliwością. Chodziła po domu powtarzając: "I własnie dlatego nie lubię bałwanów, właśnie dlatego...". Odebraliśmy telefon od naszego sąsiada, który przedstawił się jako obrońca praw bałwanów i zalecił naprawienie delikwenta. Dwa Wojtki tańcowały na ogrodzie jakiś czas i stworzyły bałwanopodobny twór, który następnego dnia, w pozycji  akrobatycznej wywinął orła w tył. I tyle zostało po naszym koledze. Przy wolnej chwili polecam filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=oCEvL_hdN2A&feature=related.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi Cię gościć na moim blogu. Jestem wdzięczna za wszelkie wpisy i cieszą mnie blogowe znajomości.
Życzę przyjemności w dalszej podróży w sieci:)