Wyobraź sobie stary zeszyt z pożółkłymi kartkami. Zeszyt, który wraz z dobytkiem przejechał wiele kilometrów. Wraz z właścicielem był przesiedlany, przerzucany z miejsca na miejsce, targany z kąta w kąt. Taki zeszyt jest w mojej rodzinie. I z niego własnie pochodzi ten przepis. Koch był ulubionym deserem mojego wujka-dziadka Ludwika Skawińskiego. Był to niezwykły człowiek, który z Armią Andersa przeszedł pół świata. Po wojnie drzwi do kraju, o który walczył zamknęły się przed nim. W ubóstwie mieszkał przez lata w Londynie.W końcu jednak wrócił do Polski. Zamieszkał ze swoja córka-moją ciocią, która często przyrządzała jego ulubiony deser - Koch własnie.
Składniki:
4 jajka
80 g masła
120 g cukru
wanilia (ekstrakt lub laska)
bułka tarta - 1 kwaterka (250 ml)
mleko - 1 kwaterka (250 ml)
wiśnie wydrylowane - ok pół kg lub więcej
Żółtka należy utrzeć z cukrem. Dodać masło i nadal ucierać. Dodać wanilię. Bułkę tartą namoczyć w mleku i dodać do masy jajeczno-maślanej. Ubić pianę i delikatnie domieszać do masy. Wiśnie wydrylowane odcedzić i dodać do całości. Przełożyć do foremki i upiec w piekarniku nastawionym na ok 150 stopni, przez ok 25-30 min. Masa powinna pozostać w formie leguminy. Kiedy trochę ostygnie, zetnie się bardziej.
Ale ciekawy przepis! Nie potrafię sobie wyobrazić smaku tego deseru. Chyba będę musiała go po prostu przetestować :)
OdpowiedzUsuńO, znam takie desery - legendy, skryte między żółknącymi kartkami starych kucharskich książek. O tym jeszcze nie słyszałam, aczkolwiek przyznam - wygląda apetycznie. :)
OdpowiedzUsuńMiałam pojechać do Lwowa w te wakacje, ciekawe czy wypali, oby!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki Joasiu:) Pozdrawiam Śrem!!
OdpowiedzUsuńMadzia, przepis wygląda bardzo ciekawie i chyba przetestuję. Bardzo lubię czytać Twój blog, kilka przepisów przetestowałam i wszystkim bardzo smakowały. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńto moje ukochane rodzinne ciasto...:)
U mnie robi się je trochę inaczej (prościej) - 6 jaj, 6 łyżek cukru pudru, 6 łyżek przesianej bułki tartej, cukier waniliowy (prawdziwy oczywiście), kilo wydrylowanych i mocno odciśniętych wiśni. Cała reszta podobnie. Pieczemy w ok. 170-175 stopniach ok. 40 minut. Z formy wychodzi (niestety na krótko) po wystygnięciu...
Jako ciekawostkę dodam, że jest to zmodyfikowany nieco przepis na słynne francuskie clafoutis...:)
Pozdrawiam
jasiek
tak długo szukałam tego przepisu, który pamiętam z dzieciństwa gdy koch robiła moja babcia, wspaniały deser
OdpowiedzUsuń