środa, 23 maja 2012

Kompot z rabarbaru


Jestem osamotniona z moją przychylnością wobec rabarbaru.  W zasadzie nic dziwnego, bo bądźmy szczerzy, nie powala on wyrafinowanym smakiem. A na dodatek zawiera sporo kwasu szczawiowego (podobnie jak szpinak, i szczaw). Najwięcej go jednak znajduje się w liściach, w łodyżce znacznie mniej, niemniej nie można przesadzić z ilością spożywanego rabarbaru. Najlepiej też poddać go cieplnej obróbce i starać się nie jeść go na surowo. Dla mnie smak rabarbaru,  ma jednak wymiar wyjątkowy. Pozwala mi powrócić do czasów beztroski, kiedy w mojej głowie były jedynie marzenia i plany. Żadnego rozliczania, weryfikacji… Przy domu mojej babci Geni znajdował się ogród, którego pielęgnacją zajmowała się właśnie wspominana babcia. Wkładała dużo wysiłku w utrzymanie go w doskonałym stanie. Cieszyła się, kiedy coraz to ktoś przystawał i zachwycał się ferią barw kwitnących roślin. Tuż przy wejściu, od strony domu stała ławeczka, na której raz po raz przysiadał dziadek Franek. Za ławeczką natomiast, pod ścianą domu, rósł rabarbar. Uwielbiałam zrywać go, obierać a potem maczać łodyżkę w cukrze i zajadać. Często jadaliśmy placek drożdżowy z rabarbarem i pijaliśmy rabarbarowy kompot. Kiedy przestygł i postał chwilę w zimnej piwniczce, był cudownym napojem pozwalającym przetrwać upały. Jego przygotowanie było bardzo proste, bo babcia nie dodawała nic innego, jak tylko cukier. Moje wariacje na temat kompotu rabarbarowego, nie mają końca. Próbowałam już z pomarańczową skórką, imbirem, cukrem brązowym i białym, cynamonem itd. Najbardziej jednak lubię ten zwyczajny, z białym cukrem, goździkami i listkami świeżej mięty. I cieszę się , że nie musze z nikim dzielić mojej sympatii wobec rabarbaru. Jest więcej dla mnie J

Składniki:
  • ½ kg rabarbaru
  • ok. 1 litra wody
  • cukier – wg uznania, zawsze dodaję go „na oko”
  • goździki – 5 szt
  • listki świeżej mięty

Choć spotykam się z opinią, by nie obierać łodyżek rabarbaru, bo uzyskamy wtedy piękniejszy kolor, ja zawsze obieram. Bardzo lubię włókienka owocu rozgotowane w kompocie ale nie wyobrażam sobie w nim twardej skórki. Obieram więc łodyżki, kroję na mniejsze cząstki, wrzucam do garnka i zalewam wodą. Sypię kilka łyżeczek cukru (4-5), wrzucam goździki i zagotowuję. Kiedy zacznie wrzeć, zmniejszam gaz i dogotowuję tak długo aż z kawałków zrobią się oddzielne włókienka. Smakuje i doprawiam odpowiednią ilością cukru. Schładzam i podaję w dużej szklance z kilkoma listkami mięty w środku. Lubię kiedy listki są poszarpane na mniejsze kawałki, bo w trakcie picia kompotu, zostają rozgryzione , co uwalnia aromat mięty. Orzeźwiający, letni smak. Smak dzieciństwa…




1 komentarz:

Miło mi Cię gościć na moim blogu. Jestem wdzięczna za wszelkie wpisy i cieszą mnie blogowe znajomości.
Życzę przyjemności w dalszej podróży w sieci:)