Jestem osamotniona z moją przychylnością wobec
rabarbaru. W zasadzie nic dziwnego, bo
bądźmy szczerzy, nie powala on wyrafinowanym smakiem. A na dodatek zawiera
sporo kwasu szczawiowego (podobnie jak szpinak, i szczaw). Najwięcej go jednak
znajduje się w liściach, w łodyżce znacznie mniej, niemniej nie można
przesadzić z ilością spożywanego rabarbaru. Najlepiej też poddać go cieplnej
obróbce i starać się nie jeść go na surowo. Dla mnie smak rabarbaru, ma jednak wymiar wyjątkowy. Pozwala mi
powrócić do czasów beztroski, kiedy w mojej głowie były jedynie marzenia i
plany. Żadnego rozliczania, weryfikacji… Przy domu mojej babci Geni znajdował
się ogród, którego pielęgnacją zajmowała się właśnie wspominana babcia.
Wkładała dużo wysiłku w utrzymanie go w doskonałym stanie. Cieszyła się, kiedy
coraz to ktoś przystawał i zachwycał się ferią barw kwitnących roślin. Tuż przy
wejściu, od strony domu stała ławeczka, na której raz po raz przysiadał dziadek
Franek. Za ławeczką natomiast, pod ścianą domu, rósł rabarbar. Uwielbiałam
zrywać go, obierać a potem maczać łodyżkę w cukrze i zajadać. Często jadaliśmy
placek drożdżowy z rabarbarem i pijaliśmy rabarbarowy kompot. Kiedy przestygł i
postał chwilę w zimnej piwniczce, był cudownym napojem pozwalającym przetrwać
upały. Jego przygotowanie było bardzo proste, bo babcia nie dodawała nic
innego, jak tylko cukier. Moje wariacje na temat kompotu rabarbarowego, nie
mają końca. Próbowałam już z pomarańczową skórką, imbirem, cukrem brązowym i
białym, cynamonem itd. Najbardziej jednak lubię ten zwyczajny, z białym cukrem,
goździkami i listkami świeżej mięty. I cieszę się , że nie musze z nikim
dzielić mojej sympatii wobec rabarbaru. Jest więcej dla mnie J
Składniki:
- ½ kg rabarbaru
- ok. 1 litra wody
- cukier – wg uznania, zawsze dodaję go „na oko”
- goździki – 5 szt
- listki świeżej mięty
Choć spotykam się z opinią, by nie obierać łodyżek
rabarbaru, bo uzyskamy wtedy piękniejszy kolor, ja zawsze obieram. Bardzo lubię
włókienka owocu rozgotowane w kompocie ale nie wyobrażam sobie w nim twardej
skórki. Obieram więc łodyżki, kroję na mniejsze cząstki, wrzucam do garnka i
zalewam wodą. Sypię kilka łyżeczek cukru (4-5), wrzucam goździki i zagotowuję.
Kiedy zacznie wrzeć, zmniejszam gaz i dogotowuję tak długo aż z kawałków zrobią
się oddzielne włókienka. Smakuje i doprawiam odpowiednią ilością cukru.
Schładzam i podaję w dużej szklance z kilkoma listkami mięty w środku. Lubię
kiedy listki są poszarpane na mniejsze kawałki, bo w trakcie picia kompotu, zostają
rozgryzione , co uwalnia aromat mięty. Orzeźwiający, letni smak. Smak
dzieciństwa…
Podoba mi sie ten blog
OdpowiedzUsuń